Rozdział 7 Podsłuchana prawda

Czarodziejka leciała ponad miastem jako kruk. Stwierdziła, że nie odpuści Bradleyowi tak łatwo. Ta rozmowa potoczyła się zdecydowanie zbyt szybko.
Nie było trudno śledzić Łowcę i wampira z tej odległości. Ptaki mają świetny wzrok.
Bradley intrygował ją. Cały dzień za nią łaził, a teraz odpuścił tak po prostu. Coś tu nie pasowało.

W pewnym momencie motor skręcił w prawo. Mieli jechać za miasto, a to była droga na parking i z powrotem do centrum. Czarodziejka obniżyła wysokość lotu. Chłopacy zatrzymali się na końcu działki i zsiedli z motoru. Rose wylądowała niedaleko. Żaden jej nie zauważył, więc przemieniła się w mysz. Wpełzła pod śmietnik. Była tak blisko Łowców jak tylko mogła. Usłyszała ich kłótnię.
-I co będziesz się teraz uganiał za jakąś głupią laską?- zapytał z wyrzutem wściekły wampir.
-Ona jest moją siostrą! Postaw się na moim miejscu!- Bradley podniósł głos.
Rose była zaskoczona. Nie myślała, że nowo poznany brat może ją chcieć bronić. Jeśli można to tak nazwać.
-Gdybym nie zahipnotyzował twoich starych, to w ogóle nie wiedziałbyś o jej istnieniu! Daj sobie z nią spokój.
-A ty porzuciłbyś swojego brata!? Ona jest w niebezpieczeństwie! Ja jestem w stanie ją ochronić. Jeśli nie chcesz mi pomóc, to spadaj i nie wchodź mi w drogę!
-Daniel nie żyje i ty dobrze o tym wiesz- Jason spoważniał na wspomnienie o bratu.
-No właśnie. On nie żyje. A Rose tak i chcę żeby tak pozostało. A wiesz co ty dobrze wiesz? Że chroniłem twojego brata jakby był moim własnym, a teraz ten sam demon poluje na moją rodzinę, a TY wypinasz się na mnie!
Bradley najwyraźniej użył właściwych argumentów, bo Jasonowi zabrakło słów. Rose była prawie pewna, że mówią o tym samym demonie, na którego polowała przedwczoraj i który śnił jej się dzisiaj. Znudziło jej się słuchanie tej kłótni. Wyszła spod śmietnika i wróciła do ludzkiej postaci.
-Czemu wydaje ci się, że nie umiem się sama obronić?- zapytała zakładając ręce na piersi.
-Co ty tu robisz, Rose?- Bradley wyglądał na wstrząśniętego.
-To wolny kraj. Mogę chodzić gdzie mi się podoba. Wy podobno mieliście zająć się wyjcami za miastem, ale zignoruję to kłamstwo, jeśli odpowiesz na pytanie.
-Kiciu, jakbyś nie zauważyła jesteśmy zajęci- odparł nonszalancko wampir.
-Jason ma rację, a poza tym chciałaś, żebym dał ci spokój, więc co ty tu robisz?
-I ile słyszałaś?
-Nie odwracajcie kota ogonem. Po pierwsze, nic takiego nie mówiłam. Po drugie wystarczająco dużo. Po trzecie, jeśli coś mi zagraża mam prawo o tym wiedzieć. Po czwarte i ostatnie, umiem o siebie zadbać!- Bradley zbladł- Teraz czekam na wytłumaczenie.
Kiedy milczeli, dodała:
-Czekam.
-To temat na dłuższą rozmowę- odpowiedział niepewnie Bradley.
-I nie na parkingu- dodał Jason patrząc na Rose wściekle.
-Więc ruszmy się stąd, bo nie odpuszczę wam. Gdzie jedziemy?
-„Pod żywym wampirem”- zdecydował chłopak.
-Stop! Moment!- zirytował się Jason, kiedy podeszli do jego motora- Na moim skarbie nie zmieszczą  się trzy osoby.
-A chcesz się założyć?
⇹⇹⇹

Chwilę później Rose siedziała w kieszeni brata. Stała się znowu myszą, więc ani wielkość, ani ciężar nie stanowiły problemu. Jason marudził, ale koniec końców zgodził się na ten pomysł.
Minęli kilka świateł i cała trójka wjechała na parking niedaleko baru.
-Wiesz Rose, myślałem, że mi nie ufasz.
- Nie mogłeś wiedzieć, że cię podsłuchuję, więc byłeś szczery. Powiedziałeś, że chcesz mnie chronić. Nie podoba mi się to, a poza tym latanie za bardzo męczy- to ostatnie zmyśliła, bo nie mogła wymyślić dobrego argumentu. Nie chciała też przyznać przed samą sobą, że ufa Bradleyowi, mimo tych dziwnych zdarzeń ostatnio- Nie patrz tak. Nie ufam ci w stu procentach.
Mina Łowcy trochę zrzedła, ale i tak było widać, że bardzo cieszy go zaufanie siostry.
Weszli do baru i zajęli stolik. Od razu pojawiła się kikimora z kartami dań. Posłała przymilny uśmieszek Jasonowi. Z jakiegoś powodu te demonice kochały wampiry.
-Możemy przejść do rzeczy? Co tutaj się dzieje?
Chłopacy spojrzeli po sobie. Jason był naburmuszony, ale kiwnął głową jakby chciał zachęcić przyjaciela do mówienia.

-Tej nocy, kiedy zginęli nasi rodzice…- zaczął niepewnie Bradley- Ty byłaś z nimi.

Hej!
Mam napisane całkiem sporo, więc pomyślałam, że
czemu by nie wrzucać rozdziałów częściej. Pytałam o to już
 jakiś czas temu, ale odpowiedzi nie dostałam :/
Rozdziały w czwartek zostają. Poniedziałkowe będą wtedy, gdy
 będę mieć więcej tekstu w zapasie :)
Co myślicie o tym rozdziale? O nowej postaci jaką jest Jason?
I co może się zdarzyć w kolejnym rozdziale?

Komentarze

  1. Dobrze, że Rose śledziła brata. Przynajmniej wie więcej niż dotąd. Ciekawe co jej chłopcy powiedzą?
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze!
Każda, choćby najkrótsza, wiadomość daje ogromną motywację do pisania :)