Rozdział 8 Wspomnienia
Bradley wszedł do pokoju. Od roku
dzielił go z Jasonem. Przyjaciel uwielbiał porządek. Brad nie umiał go
utrzymać, dlatego jego część pomieszczenia była wiecznie zabałaganiona, mimo że
starał się jak mógł.
Jason leżał na swoim łóżku. Został
ciężko ranny w walce z demonicznym ptakiem. Nigdy wcześniej nie widzieli
takiego nawet w najstarszych książkach, nie wspominając o walce.
Bandaże przesiąkły krwią tak mocno, że
niegdyś biała pościel, stała się szkarłatna. Brad spróbował ponownie wyleczyć
ranę, ale była magiczna. Demoniczną magię bardo ciężko wyleczyć. Właściwie
graniczy to z niemożliwością, a w połączeniu z demoniczną trucizną śmiertelne
stawało się nawet zadrapanie.
Łowca usiadł na podłodze i słuchał
oddechu przyjaciela. Jason był dla niego jak brat i nie dopuszczał do siebie
myśli, że może go stracić. Wiedział jednak, że koniec jest bliski.
Ranny poruszył się niespokojnie. Zaczął
się pocić i mamrotać niezrozumiałe słowa. Bradley usiadł od razu na brzegu
łóżka i chwycił przyjaciela za rękę.
-Jestem z tobą, bracie- szepnął.
Wtem Jason przestał się poruszać. Łowca
sprawdził puls.
Nic.
Łzy spłynęły po policzkach Brada.
Pomyślał o wszystkim co razem przeszli i o ostatnim dniu Jasona. Był jakby
silniejszy i szybszy niż zazwyczaj. Kiedy dowiedzieli się o ptaku, on pierwszy
wyrywał się do walki.
I jako jedyny został ranny.
Usłyszeli o demonie na imprezie.
Bradley był zniesmaczony towarzystwem Jasona. Nie miał nic przeciwko wampirom,
ale tych dwóch dam nie mógł znieść. Wybrał towarzystwo wilkołaków.
Jego rozmyślania przerwała nagła
bladość zmarłego. Nikt nie robi się tak szybko biały. Chyba że…
Odwrócił dłoń przyjaciela. Zobaczył
dwie, małe raki kłute na wewnętrznej stronie nadgarstka. Takie same znalazł na
szyi. Oczywiście! Jason korzystając z nieobecności Brada wymienił się krwią z
którąś z wampirzyc.
-Ty stary durniu! Kto by pomyślał, że
te dwie krwiopijczynie uratują ci życie.
Brad wiedział, że nie była to do końca
prawda, bo jego przyjaciel był nieodwracalnie martwy, ale jego dusza została w
ciele. Teraz musi napić się krwi, aby przemiana dokonała się całkowicie.
Chłopak
wziął szklankę z wodą stojącą na stoliku nocnym. Opróżnił ją jednym łykiem. Wyciągnął
sztylet zza paska. Przeciągnął ostrzem po wnętrzu dłoni. Skrzywił się lekko, gdy
rana zaszczypała. Ścisnął ją. Krew popłynęła mocniej wprost do szklanki. Kiedy
prawie się zapełniła, wyleczył przecięcie. Po sekundzie nie było nawet blizny.
Nie
musiał długo czekać na przebudzenie przyjaciela. Po kilkudziesięciu minutach
Jason zerwał się do pozycji siedzącej. Dyszał jakby dopiero ścigał wyjca.
Chwycił się za brzuch. Rany nie było.
-Co
się stało!? Przecież martwy byłem!- błądził wzrokiem po całym pokoju. Nie mógł
zatrzymać się nawet na Bradzie.
-Chyba
zapomniałeś mi wspomnieć jak wczoraj bawiłeś się z Alex i Jessie- Bradley
wyszczerzył zęby w uśmiechu.
-Aha-
wampir był wstrząśnięty, cała jego pewność siebie zniknęła.
-Masz,
wypij- Łowca podał martwemu szklankę z krwią.
-Skąd
to wziąłeś?- wypił nie czekając na odpowiedź.
-Z
tych oto pięknych żył- wskazał na swoją dłoń.
-Stary,
jesteśmy braćmi, ale nie musiałeś.
-Musiałem-powiedział
twardo- Musiałem. Moja Moc nie zadziałała. Nie mogłem ci pomóc. Przepraszam.
Brad
schował twarz w dłoniach.
-Ej,
tylko się nie rozklejaj- zażartował, jednak po bratersku przytulił przyjaciela -
to nie twoja wina. Poza tym żyję.
Bradley
nigdy nie przyznałby tego, ale obwiniał się za śmierć przyjaciela. Wiedział, że
Jason próbowałby go przekonać, że to nie prawda, dlatego nie poruszał tego
tematu.
-Nie
żyjesz. Już zapomniałeś wszystkie lekcji Pam? I do tego jesteś nieśmiertelny…
tak jakby, skoro…
-Jestem
martwy, pamiętam- roześmiali się na cały głos.
Usłyszeli
trzask dochodzący z korytarza. Przybrana matka Łowców właśnie weszła do pokoju.
-Jason!
Ty żyjesz! Tak…
-Nie
udawaj, że się cieszysz- cała radość wyparowała z wampira- Wolałabyś, żebym
zdechł na tym łóżku. Pozwoliłaś mi tu zostać tylko, dlatego że Rada cię
zmusiła.
-To
nie prawda, Jason. Jak możesz w ogóle tak myśleć- odparła przesłodzonym głosem.
W ogóle nie była zaskoczona.
-Mam
dość twoich kłamstw! Powiedz prawdę!- ryknął.
Brad
wiedział, że Jason bardzo cierpi po śmierci swoich rodziców rok temu, a
fałszywa Pam nie pomagała.
Swoją
drogą kobieta wglądała jakby wpadła w trans. Spojrzenia miała nieobecne, a głos,
gdy się odezwała, był wypruty z emocji.
-Co
chciałbyś wiedzieć?
Chłopacy
spojrzeli po sobie.
-Co
ty się stało, gościu?- Jason wyglądał na skołowanego.
-Jesteś
teraz wampirem. Możesz hipnotyzować ludzi. I właśnie to zrobiłeś- odparła Pam,
zamiast Bradleya.
Łowca
obserwował uważnie całą sytuację. Nie chciał wykorzystywać otumanionej Pam, ale
był też zbyt ciekawy, żeby przerwać bratu. Był ciekawy co zrobi krwiopijca.
Wiedział trochę o hipnozie. Pam nie stanie się krzywda, a po wszystkim zapomni
całą rozmowę. Dopóki Jason nikogo nie krzywdził, Brad nie zamierzał się
wtrącać.
Jason
wreszcie zdecydował co robić dalej.
-Wszystko.
Powiedz wszystko, co kiedykolwiek ukryłaś przede mną lub Bradem. Wszystko.
-Nigdy
nie chcieliśmy opiekować się tobą i Bradleyem. Ja i Eryk zostaliśmy…
-To
już wiem. Dalej- zirytował się.
-Twoi
rodzice zginęli na Polowaniu, a brat ugodzony zaklęciem.
-Co!?
Daniel… Brad?
-Daniel
został dźgnięty od tyłu przez rogogłowa.
-To
była śmiertelna rana, ale zginął od zaklęcia- kontynuowała bezbarwnie Łowczyni.
-Kto
rzucił zaklęcie? Gadaj!
-Nie
wiemy. Żaden Łowca nie wie.
Jason
został na poważnie wytrącony z równowagi.
-Jak
to możliwe!?- potrząsnął Pam.
-Nie
wiem.
Wampir
wstrząsnął nią mocniej
-Jason!
To nic nie da. Jeśli chcesz wiedzieć coś jeszcze to pytaj albo kończ to!
-Więc
powiedz, co jeszcze ukryłaś, bo kończy mi się cierpliwość- warknął.
-Bradley
ma siostrę. Ma na imię Rosalia. Jest rok młodsza. Mieszka z Arthurem. Ich
rodzice zginęli, kiedy Bradley był w przedszkolu, a Rose z nimi. Katherine i
George zdążyli przepędzić demona zanim ją skrzywdził, ale sami zginęli. Demon
przeżył, ale od tamtej pory na nią poluje, dlatego Arthur ukrył ją, także przed
tobą.
Nogi
ugięły się pod Bradleyem. Osunął się na podłogę. Sam nie wiedział jak. „Mam
siostrę”- pomyślał. Nigdy nie czuł takiego szoku. Myślał, że ma tylko Jasona,
bo nigdy nie oszukiwał się co do przybranych rodziców. Był zły, że nikt
wcześniej mu nie powiedział, ale radość przeważała.
-Wszystko
w porządku, stary?- wampir wyglądał na zatroskanego. Kucnął obok przyjaciela-
Wiesz… Ona może już nie żyć.
-Rosalia
żyje- zaprzeczyła Pam.
-Już
się zamknij. Chyba, że masz coś co udowodni istnienie tej całej siostruni.
Pam
wyszła z pokoju. Bradley podniósł się, mimo że nadal dziwnie się czuł. Razem z
Jasonem poszli za opiekunką. Kobieta weszła do swojej sypialni. Otworzyła
szufladę ze zdjęciami. Wyciągnęła wszystkie albumy i podważyła dno. Drewno
odeszło bez problemu, a pod nim okazało się kilka kopert i luźne zdjęcia.
-To
są zdjęcia twojej rodziny przed atakiem.
Brad
chwycił pierwszą z brzegu kopertę. Dłonie mu drżały, ale otworzył ją i
wyciągnął zdjęcia. Znał swój wygląd z przedszkola. Rodziców także, więc bez
problemu rozpoznał wszystkie postacie oprócz jednej. Mała, roześmiana dziewczynka
trzymała go za rękę już na pierwszym zdjęciu. Miała błękitne oczy jak Brad-
oznaka Mocy i podobne rysy twarzy. Różniły ich tylko włosy. Ona była blondynką.
Czarodziejowi przemknęło przez myśl pytanie: jak ona może teraz wyglądać.
-Jason.
Ja muszę ją odnaleźć.
Hello!
I jak tam? Rozdział się podobał?
Co myślicie o Pam? Ogólnie o rozdziale?
Czekam na komentarze 😏
Do przeczytania
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze!
Każda, choćby najkrótsza, wiadomość daje ogromną motywację do pisania :)