Rozdział 9 Niedoszłe plany
-Teraz wiesz już chyba wszystko-
podsumował Bradley.
Rose intensywnie myślała. Całkowicie
nie podobała się nowa wiedza. Zakładała, że demon nie jest niczym niezwykłym, a
okazało się, że jest dużo większym zagrożeniem niż się spodziewała.
-Dobrze się czujesz? – spytał chłopak
widząc minę siostry.
-Mam mętlik w głowie- westchnęła- to
wszystko jest takie…
-Przerażające?- podsunął złośliwe
Jason.
-Cholernie nie do wiary.
-Ale wierzysz?
-Chyba nie mam innego wyboru- mruknęła.
Łowca uśmiechnął się szeroko. Widać
było, że jest bardzo szczęśliwy, mimo niezbyt przyjemnych okoliczności.
-Tylko się nie porycz ze szczęścia,
panienko. Wstyd mi jeszcze zrobisz w Moim ulubionym barze- mruknął niemile
wampir.
-Przestań, Jason. Ile razy już to się
zdarzało!- zaśmiał się Brad. Rose wyczuła, że ten śmiech nie był do końca
szczery. Łowca najwyraźniej próbował zmienić złośliwe nastawienie Jasona.
Stwierdziła, że nie będzie wtrącać się w ich prywatne sprawy i rozegra to
inaczej. Bez odpowiadania na zaczepki.
-Przestańcie! Obaj. Tu nie ma nic
śmiesznego. Właśnie dowiedziałam się, że coś na co polowałam od miesięcy, tak
naprawdę poluje na mnie!- przerażenie w jej głosie było udawane, ale skutecznie
zniwelowało uśmiech Brada. Jason i tak ignorował wszystko i siedział naburmuszony.
-Co to ma znaczyć, że polowałaś na tego
demona?- zbladł chłopak.
-To tylko domysły. Nie jestem pewna,
czy to był ten sam demon.
-Uciekł?
-Tak… Nie. Nie wiem co się stało.
Zniknął. Po prostu. Zaśmiał się i zniknął- odparła niepewnie.
-Co było potem?
-Ten wyjec, którego zabiłeś, przyniósł
mi wiadomość. Domyślam się, że od demona.
-Co w niej było?- Brad był bardziej
natarczywy niż zwykle.
-„To nie koniec”. A co to ma właściwie
do rzeczy?- burknęła.
-Ten chłoptaś boi się, bo teraz demon
wie jak wyglądasz, a on poluje na ciebie znacznie dłużej niż ty na niego.
-Skoro jest tak przerażający, to
dlaczego nie zabił mnie, kiedy miał okazję!?
Nie umieli odpowiedzieć na to pytanie,
więc przy ich stoliku zapanowała nerwowa cisza.
-Dlaczego nie powiedziałaś tego
wcześniej?- westchnął Bradley.
-Ogarnijcie się już, okay? Mam dość tej
bezsensownej wymiany zdań. Jak ten głomb mógł powiedzieć ci to wcześniej,
stary, skoro ufa ci od jakiejś godziny? A ty, kiciu, zrozum, że ten gamoń
troszczy się o ciebie, jakby znał cię całe życie, więc ogar!- Jason powstrzymał
kłótnię, zanim na dobre się rozpoczęła. Rose pomyślała, że trochę przesadził, bo
tylko ona na dobrą sprawę podniosła głos i to tylko raz.
-Masz racje. Przepraszam, Rose.
-Ja też- odpowiedziała niechętnie-
chyba nie powinnam tak wybuchać.
-Dobrze, więc teraz musimy zastanowić
się, co z tym fantem zrobić- Jason z zadowoleniem rozsiadł się wygodniej i
przeczesał czarne włosy.
-Myślę, że najlepiej gdzieś Rose ukryć.
-Nie ma takiej opcji- prychnęła- Nie
mam zamiaru dłużej ukrywać się przed innymi Łowcami, skoro znam prawdę. A tak
poza tym, to musimy zrobić coś z Mistrzem, bo on nie pozwoli mi z wami smsować,
a co dopiero spotykać się.
-Racja, został jeszcze Arthur.
-Zahipnotyzuję go i sprawa załatwiona.
-Czyli jednak chcesz z nami
współpracować?- kpiła Rose.
Jason udał obrażonego.
-Powiedzmy, że to taki mój kaprys.
Brad próbował dojść do słowa i wreszcie
mu się udało. Przemilczał obrażanie się nawzajem Rose i Jasona.
-Nie można tak hipnotyzować ludzi,
Jason! To że raz ci się zdarzyło nie upoważnia cię do robienia tego dalej.
-Ja uważam, że to dobry pomysł-
obroniła krwiopijcę Rose- Przy okazji dowiedziałabym się, dlaczego Mistrz nie
powiedział mi, że mam brata.
-Nie zgadzam się na hipnotyzowanie
ludzi!
-Więc masz lepszy pomysł?- odparł
nadzwyczaj spokojnie Jason.
-Możemy… Yyy… Wywieźć Rose poza miasto.
-Nie zgadzam się na żaden wyjazd! To
już lepiej zaatakujmy go.
-Nie! Właśnie przed walką…
Brad nie
mógł dokończyć wypowiedzi, bo do stolika podeszła jakaś wampirzyca.
-Jason,
skarbeńku, co ty tu robisz w towarzystwie tych Łowców- ostatnie słowo prawie
wypluła.
-Alex,
jak dobrze cię widzieć, misiu- Jason wstał i jak w dawnych czasach musnął wargami
wierzch dłoni Alex. Potem jak przystało na dwudziesty pierwszy wiek pocałował ją
soczyście w usta. Rose odwróciła wzrok zakłopotana.
-Może
usiądziesz?- zapytał, kiedy skończyli.
-Wiesz,
że nie będę siedzieć z nim-kiwnęła głową w stronę Brada- Ale twoja nowa
koleżanka wygląda przyjemnie- puściła oko w stronę czarodziejki- Jestem Alex.
-Rose.
Czego właściwie tu chcesz?- zapytała chłodno.
-Mojego
skarbeńka- wysłała pocałunek w stronę wampira, a ten przyjął go i uśmiechnął się
czule. Z perspektywy Łowczyni wyglądało to doprawdy obrzydliwie.
-Ugh…
Niedobrze mi się robi. Wychodzę. Brad, wiesz gdzie mnie szukać. Tylko tym razem
nie włamuj się, wpuszczę cię.
-Patrz,
skarbeńku, zrymowała.
-Nie
ma potrzeby. Idę z tobą- wstając zdecydował Brad.
Helllllo!
Nie mogłam przestać się śmiać,
podczas pisania końcówki tego rozdziału.
Jestem z niego zadowolona, chociaż
nie jest mistrzowski. Rose potrzebuje trochę czasu
na oswojenie się z nową sytuacją.
Jestem ciekawa jak ja zareagowałabym w podobnej
sytuacji. Chyba trochę jak nasza czarodziejka xD
W czwartek jak zwykle będzie kolejny rozdział, więc
Do kolejnego posta
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze!
Każda, choćby najkrótsza, wiadomość daje ogromną motywację do pisania :)