Rozdział 6 Zwykłe, dziwne sprawy
W ciemności rozchodziło się straszliwe wycie i
przerażający śmiech. Nic nie było widać. Gdzieś w pobliżu Rose usłyszała lekkie
kroki. Odgłos wielu zbliżających się łap. Mogło to być stado wyjców, ale stworzenia
nie dyszały.
Coś zawyło bliżej. Dziewczyna odwróciła głowę w tamtym
kierunku. Nadal ciemność. Nawet cienia konturu zbliżającego się stworzenia.
Czarodziejka pognała w przeciwnym kierunku.
Kolejne wycie kilka kroków od niej.
Przed nią. To było niemożliwe.
Poczuła gorący oddech na karku. Stała niezdolna do
ruchu. Usłyszała głos szepczący prosto do jej ucha.
-Nie uciekniesz przede mną!- oddech zniknął, a
gdzieś w oddali zagrzmiał demoniczny śmiech.
Odgłos lekkich łap zataczał krąg wokół niej. Stworzenia
zbliżały się. Jeden z nich otarł się o nogę dziewczyny. Chciała uciec,
ale nie było dokąd. Przerażenie wzbierało w jej ciele, teraz nie pozwoliło
wykonać nawet najmniejszego ruchu. Pozostał krzyk.
⇹⇹⇹
Rose obudziła się na kanapie. Krzyczała z całych
sił. Po kilku sekundach uświadomiła sobie, że to był tylko sen. Zamilkła.
Ciężko oddychała i cała się trzęsła. Nie mogła się uspokoić.
Zataczając się ruszyła do łazienki. Oparła cały
ciężar ciała na umywalce. Opłukała twarz wodą. Spojrzała w lustro. Wyglądała
jakby miała sześć lat. Cała czerwona i opuchnięta od płaczu.
Zsunęła się pod ścianę.
-Spokojnie, Rose. To był tylko sen. Straszny
koszmar, ale to nic. Uspokój się- szeptała sama do siebie.
Powoli zaczynała uspokajać oddech. Czuła jakby to
wszystko wydarzyło się na prawdę. Dotknęła nogę, o którą otarł się demon. Nic
tam nie znalazła. Gładka skóra, silne mięśnie i... sierść?
Czarodziejka chwyciła kłaczek dwoma palcami i
uniosła do oczu. Długi, bladozłoty zdecydowanie należał do niej. Wypuściła
powietrze. Nie zauważyła, kiedy zaczęła je wstrzymywać.
Poszła do kuchni i nastawiła wodę na herbatę.
Usiadła przy stole. I tempo patrzyła na czajnik. W międzyczasie zapanowała
na oddechem. Kiedy woda się zagotowała, zalała zioła i usiadła z powrotem.
Czując gorąco płynu, dłonie przestały się trząść.
Podmuchała trochę, a po chwili upiła łyk. Przyjemne ciepło rozeszło się po jej
ciele. Uspokoiła się już całkowicie. Uznała, że nie będzie dłużej siedzieć w
pustym domu. Spojrzała na piekarnik. Godzina dwunasta. Idealnie. Wypiła resztę
herbaty i poszła do swojego pokoju się ubrać.
Ściągnęła piżamę. Założyła bieliznę i wciągnęła
czarne jeansy i T-shirt z nadrukiem. Z dużej szafy wyjęła szarą buzę i wcisnęła
ja do granatowego plecaka. Odłączyła smartphon od ładowarki. Wcisnęła go do
kieszeni i z plecakiem na ramieniu stanęła pod schodami.
Wcisnęła ukryty przycisk przy listwie podłogowej.
Mechanizm delikatnie zamruczał i po chwili ściany się rozstąpiły. Oczom Łowczyni
ukazał się magazyn broni.
Można tu było znaleźć wszystko. Od starożytnych
włóczni po lewej do najnowocześniejszych karabinów po prawej. Władze nie
szczędziły pieniędzy na ochronę swoich krajów przed demonami. Zbyt wiele razy
nacięli się na to. Takiemu Hitlerowi pomagał demon pierwszej kategorii zwany
Katem. Uwielbiał zabijać i to najokrutniejszymi sposobami. Omamił rządnego
władzy Adolfa i stworzyli zespół idealny. Łowcy nadal się nie otrząsnęli po tamtych
zdarzeniach. Wielu zginęło. Jest ich teraz trzykrotnie mniej niż a początku
dwudziestego wieku, a przyjmują każdego ochotnika.
Rose wzięła dwa sztylety z siedemnastego wieku, nowoczesny
składany łuk i strzały. Jeden ze sztyletów wcisnęła za pasek, drugi razem z
łukiem włożyła do plecaka. Po chwili przypomniała sobie o sztylecie Bradleya.
Pomyślała, ze powinna mu go oddać. Mimo wszystko nie okłamał jej, ani nie
skrzywdził. Nie ufała mu, ale złodziejem też nie była. Kartka z jego
adresem była razem ze zdjęciami.
Koperta była nadal na stoliku do kawy. Szybko
znalazła odpowiedni świstek. Pobiegła do swojego pokoju. Wzięła sztylet i chwil
potem już ubierała buty w korytarzyku.
Brzuch zaczął jej burczeć. Nie jadła jeszcze
śniadania. Wróciła do kuchni. Wzięła z lodówki pieniądze zostawione przez
Mistrza i wyszła z mieszkania.
⇹⇹⇹
Metro pełne było osobowości. Rose widziała
najróżniejsze rasy ludzi, którzy stanowili najliczniejszą grupę na Ziemi, kilku
wilkołaków, wampira i maga.
Jej zadaniem było zabijanie demonów, więc średnio
obchodziło ją polowanie krwiopijcy, który właśnie wypatrzył sobie kolejną
ofiarę. Łowców jest zbyt niewielu, by chronić ludzi i od demonów, i od
ziemskich zagrożeń.
Czarodziejka wysiadła z pociągu i wyszła na
powierzchnię. Przecznicę dalej znajdował się jej ulubiony bar „Pod żywym
wampirem”. Zwykli ludzie nie widzieli go i nie mogli tam wejść bez
nadnaturalnego.
Dziewczyna weszła do ciemnego, zadymionego pomieszczenia.
Wilkołaki uwielbiały palić. Tłumiło to trochę ich agresję, więc kopciły wszędzie.
Rose usiadła przy małym metalowym stoliku po lewej od wejścia. Naprzeciwko można
zamówić jedzenie od razu, ale kelnerzy, czy raczej kelnerki też tu były.
Po chwili podeszła do niej kikimora i położyła
kartę dań. Była demonem, ale pochodziła z tego wymiaru i prowadziła życie
człowiecze. Nie zabijała i generalnie przestrzegała prawa danego kraju.
Kikimory były okrutnie brzydkie, ale świetnie gotowały, więc często zatrudniano
je w restauracjach czy barach.
Demonica skrzywiła się lekko, kiedy wyczuła w niej
Łowcę. Nie skomentowała tego. Po prostu odwróciła się i odeszła. Niewielu
widziało w niej również czarodziejkę, a to kelnerka na pewno skomentowałaby.
Dziewczyna przejrzała potrawy i w zamyśleniu
spojrzała przez brudną szybę. Nieświadomy obserwatorki tłum przelewał się
chodnikiem, a na ulicy trąbiły pojazdy. Na szczęście wszystkie dźwięki zostały
magicznie wygłuszone. Rose słyszała tylko delikatną muzykę ze starego radia nad
jej głową i głośne głosy i śmiech wilkołaków.
Podeszła nadal milcząca kikimora.
-Poproszę naleśniki miodowe z owocami i sok
pomarańczowy.
Oczekując na zamówienie obserwowała gości baru.
Nadnaturalni nie uznawali pełnoletniości, dlatego w kącie siedziało kilka
szczeniaków z drinkami w rękach. Starsi zaczęli głośno rechotać. Nie było tu
żadnego wampira. Zazwyczaj można spotkać jednego, czy dwóch nawet w dzień. Większość
prowadzi nocny tryb życia, ale bynajmniej Słońce im nie szkodzi.
Kikimora przyszła z zamówieniem.
Rose właśnie zajadała się swoim późnym śniadaniem,
kiedy do baru weszła najmniej spodziewana osoba. Łowczyni spojrzała na
wyświetlacz smartphona. Czternasta. Bradley powinien być jeszcze w szkole.
Powolnym ruchem sięgnęła po sztylet za paskiem.
Chłopak nie zauważył jej i usiadł przy barze, tyłem do niej. Stwierdziła, że
nie przepuści ulubionego dania i zaryzykuje konfrontację. Po kilku minutach
wyszedł.
To było dziwne. Coś tu nie grało. Rose zostawiła
zapłatę pod talerzem i wyszła. Postanowiła śledzić swojego starszego braciszka.
⇹⇹⇹
Rose
nie miała problemu ze śledzeniem Brada. Nie wyróżniał się z tłumu, ale zdążyła
naoglądać się jego głowy. Poza tym to był jej teren. Znała go lepiej niż własną
kieszeń.
W
pewnym momencie chłopak skręcił w ślepą uliczkę. Stał w niej tylko kontener na
śmieci i Łowczyni była ciekawa czego on może tam szukać.
Wskoczyła
za kontener, ale popełniła błąd. Nie zauważyła leżącej na ziemi puszki. Szturchnęła
ją przez przypadek. Metal delikatnie zazgrzytał o beton, ale to wystarczyłoby
każdemu Łowcy. Takie dźwięki były dla nich jak sygnał: „HEJ!!! TUTAJ JESTEM!!!”
Bradley
zaczął się śmiać. Obrócił się w jej stronę. Nie mógł jej widzieć. To nie było
możliwe.
-Cały
czas wiedziałem, że mnie śledzisz. Możesz już się nie chować.
Rose mogłaby
zmienić się w kruka i zwyczajnie odlecieć. Zamiast tego jak dzieciak wyszła z
ukrycia patrząc na Łowcę wilkiem.
-Dlaczego
mnie zignorowałeś w barze?- warknęła.
-Lepsze
pytanie dlaczego mnie śledzisz?
-Właśnie
jadłam śniadanie i jakimś cudem pojawiłeś się ty- mruknęła wyzywająco.
-Uznałem,
że skoro nie chcesz zachowywać się jak siostra to na razie dam ci spokój. Nie
pasuje ci to?
Rose
sięgnęła do plecaka. Bradley zrobił krok do tyłu.
-Hej!
Nie mam zamiaru bić się z tobą.
-Idiota-
szepnęła jakby do siebie- Chciałam oddać ci to.
Podała
mu sztylet rączką do przodu. Była pewna, że nie zrobi jej krzywdy. Bradley
trochę się zdziwił.
-Myślałem,
że weźmiesz go jako trofeum czy coś- wziął broń do ręki.
Czarodziejka
prychnęła.
-Trofea
były dobre w średniowieczu. A poza tym komu miałabym się nim przechwalać? I co
miałabym mówić? „Patrzcie ludzie, oto sztylet, który odebrałam mojemu bratu”?
Głupie.
Patrzyli
na siebie w skupieniu. Atmosfera zaczynała się zagęszczać. Oboje nie wiedzieli
co zrobić. Rose zapomniała zaplanować co zrobi po oddaniu własności, a Bradley
został zaskoczony.
-Wiesz,
zastanawiam się, dlaczego nie zmieniłaś się w ptaka albo kota, kiedy mnie
śledziłaś. Byłoby ci łatwiej, bo ja nie mógłbym cię rozpoznać. No?
-Zabawa.
Nie ma w tym żadnej zabawy jeśli jest się zwierzęciem- prawdziwym powodem było
to, że wyleciały jej z głowy moce.
Bradley
nie zdążył nic odpowiedzieć, bo do uliczki wjechał motor. Kierował młody
wampir. Pisklę właściwie, świeżo po przemianie. Ściągnął kask i przeczesał
czarne włosy. Blady i przystojny jak każdy wampir.
-Brad,
co to za laska, co? Demonica, czy mogę ją wyssać?
Mięśnie
dziewczyny zareagowały szybciej niż umysł. W ciągu ułamków sekund celowała w
wampira strzałą stojąc na kontenerze. W obydwu dłoniach trzymała też sztylety.
-Możesz
próbować, ale nawet gdyby było was pięciu, wygrałabym.
-Jason,
poznaj moją siostrę Rozalię. Rose, to mój najlepszy przyjaciel Jason.
Wampir
przełożył kask do lewej ręki, a prawą wyciągnął w stronę Rose. Ona rzuciła mu
tylko zabójcze spojrzenie.
-Ej,
to był tylko taki żart. Weź wyluzuj. Nie mam zamiaru cię wysysać. Zachowujesz
się jak mały kotek. Taka zadziorna. Z pazurkami wyskakujesz, ale założę się, że
tak na serio, to jesteś milusia. Słodki kiciuś. Nie chcesz się witać, kiciu? To
nie- zachowywał się wybitnie lekceważąco. Odwrócił głowę w stronę Brada- Stary,
jesteś mocno zajęcy? Bo za miastem widziano stado wyjców.
-Wybacz
siostro. Obowiązki wzywają.
Pokłonił
się dworsko, co było dość śmieszne i nie na miejscu. Wziął drugi kask i wsiadł
na motor.
-Do
zobaczenia, kiciu!- rzucił Jason i po prostu odjechali, a Rose stała jak kołek
na kontenerze.
Hello!
Na wstępie przepraszam, że w zeszłym
tygodniu nie było
rozdziału. Trochę się pochorowałam.
Co myślicie o tym rozdziale? O Jasonie?
I co dalej zrobi Rose?
Czekam na komentarze 😀
Do czwartku
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za wszystkie komentarze!
Każda, choćby najkrótsza, wiadomość daje ogromną motywację do pisania :)