Rozdział 3 Kartka z pamiętnika

         Bradley otworzył samochód. Rose stała dwa metry dalej. Ręce miała luźno zwieszone po bokach. W prawej trzymała biało-złoty sztylet. W każdej chwili była gotowa go użyć.
         Chłopak usiadł bokiem do kierownicy i sięgnął do schowka. Wyciągnął wypchaną kopertę.
         -Podjedziesz?- spytał Bradley siadając prosto.

         -Nadal ci nie ufam- warknęła.
         Chłopak wstał, podniósł ręce do góry. W jednej trzymał kopertę, a druga była pusta. Obrócił je. Wyglądało na to, że nic niebezpiecznego nie trzymał. Rose świdrowała go wzrokiem.
         -Arthur pokazał ci chociaż twoje zdjęcia z dzieciństwa i rodziców?- zapytał podchodząc.
         -Wiem jak wyglądają- tego, że wykradła zdjęcia z szuflady Mistrza nie powiedziała- ale byłam na nich tylko ja i moi rodzice. Żadnego rodzeństwa.
         -Proszę, zobacz sama- powiedział podając jej kopertę.
         Czarodziejka wyrwała ją z ręki chłopaka. Przyłożyła sztylet i chciała przeciąć papier.
         -Nie przecinaj! Jest otwarta.- powstrzymał dziewczynę.
         Czarodziejka burknęła coś w odpowiedzi i łatwo otwarła kopertę. Wyciągnęła całkiem sporo zdjęć i kilka zapisanych kartek. Pierwsze przedstawiało dwoje małych dzieci. W jednym z nich Rose rozpoznała siebie. Miała wtedy mniej więcej rok. Obok niej stał nieznany chłopiec na oko rok starszy. Bawili się w piaskownicy. Roześmiane twarzyczki były całe umazane piaskiem.
         Dziewczyna obejrzała jeszcze kilka zdjęć. Bradley przyglądał się jej, ale nauczony doświadczeniem nawet nie drgnął.
         Po chwili trafiła na zapisaną kartkę. Wiedziała, że jej matka prowadziła pamiętnik. Miała kilka stron w swoim pokoju, ale na żadnej nie był opisany brat albo jakiekolwiek rodzeństwo. Tylko Rose. Na początku była data. To zdecydowanie był pamiętnik.
         Dziewczyna wahała się przed przeczytaniem. Bardzo chciała poznać lepiej rodziców. Kilka lat temu znalazła parę stron. Znała je prawie na pamięć, a pismo matki jak swoje własne.
         Mimowolnie spojrzała na Bradleya.
         -Czytaj. Jej słowa należą tak samo do mnie jak do ciebie.
         Była zła na siebie za tę chwilę wahania, jednak zaczęła czytać.
4 czerwca
Dzisiaj są urodziny Rose. Och! Jaka ona jest piękna! Malutki słodziak. Wyglądają uroczo, ona i Bradley. Ciekawe jak zareaguje na tego wielkiego misia od Georga. Ogromna, milusia przytulanka.
Tęsknię za mamą. Tak bardzo nie mogła doczekać się wnucząt. Ile jeszcze ofiar zabierze ten cholerny demon. Od 5 lat polujemy na niego z Georgem i nic! Zawsze albo trop jest fałszywy albo znika po kilku ciosach.

         Rose przerwała na chwilę czytanie. Czy to możliwe, że demon, którego tropili jej rodzice jest tym samym, który wczoraj jej uciekł?
         Ale dość o smutnych sprawach. 
Idę szykować tort. Dzieci bawią się z Georgem, ale myślę, że Bradley bardzo chętnie mi pomoże zrobić coś pysznego ze mną.

         Kartka została urwana po tych słowach. Na drugiej stronie był kolejny tekst, ale matka napisała go bardzo szybko i niechlujnie. Rose potrzebowała lepszego światła niż żółte lampy uliczne.
         Dziewczyna wpatrywała się w kartkę, na której matka opisała jej urodziny. Bradley chrząknął.
         -Już skończyłaś?- spytał stojąc kawałek od Rose.
         -Mogę to pożyczyć?- zapytała. Pamiętnik matki zawsze sprawiał, że stawała się spokojna.
         -Jasne, ale uważaj na Arthura, Podwieźć cię?
         -Nie wierzę, że jesteś moim bratem i nie ufam ci. Jena kartka niczego nie zmieni- odparła twardo.
         -Rozumiem. W porządku. Musisz to wszystko przetrawić. Też byłem zaskoczony.
         -Dlaczego nigdy cię nie spotkałam?
         -Mieszkam dość daleko. Trudno było cię znaleźć.
         -Jasne- powiedziała sarkastycznie dziewczyna- żadnych konkretów. Na pewno ci wierzę.
         -Mieszka… Zresztą, napiszę ci mój adres i numer telefonu w razie gdybyś miała jakieś pytania.
         -Dziwny ty jesteś- mruknęła Rose.
         Chłopak wsiadł do samochodu, zapalił światełko i wyciągnął kartki. Przeglądnął je w poszukiwaniu niezapisanej. Sięgnął po długopis i nabazgrał coś. Wysiadł i podał karteczkę Rose. Dziewczyna przyjęła ją bez słowa.
         -Z twojej miny wnioskuję, że masz mnie dosyć. Na pewno nie chcesz podwózki?
         -Na pewno.
         Bradley westchnął.
         -No to trzymaj się.
         Wsiadł i odjechał. Rose patrzyła tak długo, dopóki samochód zniknął za zakrętem. Nie wiedziała gdzie schować zdjęcia. Włożyła je powrotem do koperty razem z kartką z adresem. Rozejrzała się i zobaczyła swój plecak przy ścianie. Nie miała pojęcia jak się tam znalazł. Podniosła go i ruszyła do domu. Potem obejrzy resztę fotografii.

Cześć!
Jak co czwartek kolejny rozdział. Nie mam jeszcze pomysłu
na ogólną nazwę, ale coś się jeszcze wymyśli ;)
Jak myślicie Bradley jest bratem Rose, czy próbuje ją oszukać?
A może to on odpowiada za zniknięcie demona?
Sprawa rozjaśni się w kolejnym rozdziale, więc czekajcie.
Do czwartku

Komentarze

  1. Ten demon to prawdziwa zagadka. Czy uwziął się na całą rodzinę Rose?

    Nie jestem do końca przekonana czy Bradley jest bratem dziewczyny. Bardzo długo coś zwlekał, aby odnaleźć dziewczynę. Wydaje mi się także, że sam mistrz zadbał o to, aby Rose nie wiedziała za wiele o swojej rodzinie.

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zadajesz pytania fabularne i nic ie odpowiem, ale bardzo się cieszę, że tak cię ciekawi moja historia :D Również pozdrawiam ;)

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze!
Każda, choćby najkrótsza, wiadomość daje ogromną motywację do pisania :)