Lot do przygody

Jeśli przygoda nie czeka za drzwiami, wyjdź oknem- tak mawiają. Całkiem to niegłupie według mojej skromnej opinii.
Ostatnio przeżyłam przygodę i nie mam pojęcia jak zastosować się do tego powiedzenia. Czy przygoda zapukała do moich drzwi? Czy sama wybiegłam szukać jej oknem?
Wydaje mi się, że przyszła z listem. Listem o następującej treści: „Lot do UK stoi otworem.” Jak powszechnie wiadomo na list wypada opowiedzieć. Krzyknęłam do przygody przez okno, a po spakowaniu wybiegłam drzwiami. Myślę, że tak było.

Na początku lipca spędziłam tydzień w Walii. Nie mogę uznać tego za byle jaką wizytę w Zjednoczonym Królestwie. Dotarłam tam sama.
         Żeby być szczerą prawie sama. Na lotnisko przywieźli mnie rodzice, a potem towarzyszyła mi obsługa. Chociaż oni asystują wszędzie i każdemu.
         Tak, drodzy państwo, szesnastolatka wybrała się sama do Wielkiej Brytanii.

Jeśli ktoś lata samolotami całe życie będzie bardzo zdziwiony moim zachwytem. Niektórzy powiedzą, że jestem bardzo odważna, inni- że głupia.
         Osobiście powiem, że chciałabym zaliczać się do pierwszej grupy. Bałam się strasznie, ale carpe diem. Żyje się raz, a przygody nie zostawiają listów codziennie.
        
Lot samolotem jest doświadczeniem trudnym do opisania. Chciałoby się rzec „magicznym”, ale uwierzcie, magii nie ma tu wcale. Są za to prawa fizyki i dużo nauki.
         A mimo to mój pierwszy lot był czymś niesamowitym. Okłamałabym was, gdybym powiedziała, że bałam się jego samego. Coś takiego jak strach przed wysokością, technologią, nauką, czy czym tam jeszcze nie występuje w moim mózgu. Bałam się tylko, że zapomnę o paszporcie albo bilecie, że okradną mnie na lotnisku albo nie wpuszczą do samolotu. I to tyle.
         Kiedy usiadłam w samolocie, a właściwie, kiedy ta ogromna maszyna zaczęła kołować, a potem się wznosić, wszystko było w porządku. W porządku? Phi! Uśmiech nie schodził mi z twarzy!
         Faktycznie odczuwałam dyskomfort związany ze zmianą ciśnienia, ale widoki za oknem, zmieniały wszystko.
         Chmury na wyciągnięcie ręki! Przeplatające się pola! Domki, całe blokowiska, które wyglądały jak rozbłyski światła. Kilkakrotnie widziałam też małe samoloty. Z perspektywy naziemniej, że się tak wyrażę, są dość spore. Natomiast z samolotowego okna wydają się mniejsze od mrówek!
         Lot samolotem to coś, co każdy musi przeżyć choćby raz w życiu. Zobaczyć jaki nasz świat jest mały. A to tylko z 10 km nad ziemią! Wyobraźcie sobie jak Ziemia wygląda ze stacji kosmicznej.
         Poleciałabym jeszcze raz. Gdziekolwiek, byleby przy oknie.
         Latanie nie jest straszne. Odprawa nie jest straszna. My się jej boimy, ale gdybym miała lecieć jeszcze raz, powiedziałabym: „Tak!”. Nie ma się czego bać. Jeśli masz bilet i wiesz, że możesz lecieć (nawet jeśli jesteś nieletni), naprawdę strach jest zbędny.
         Swoją drogą dobrze jest się zawsze uśmiechać (nawet przez strach) i za nawet małą rzecz mówić: „Dziękuję! Miłego dnia!” To naprawdę pomaga. Spotkałam jedną panią, która sprawdzała mi bilet i pytała czemu sama lecę, gdzie są rodzice, itp. I była przy tym tak wredną zołzą, że strach się bać. W pierwszej chwili tego nie zauważyłam, więc, kiedy pozwoliła mi lecieć, powiedziałam te magiczne słowa. Kiedy odchodziłam mignął mi jej uśmiech. Założę się, że potem już nie była zołzą, a jeśli tak, to mogę żegnać się z moim ulubionym długopisem!
        
Z lotniska odebrał mnie wujek. Pozwiedzałam trochę miejscowość Wrexham i okolice. Podobało mi się bardzo. Pod warunkiem, że nikt nie każe mi tam mieszkać! Wszędzie jest brudno, wszędzie są korki, a ludzie straszni! Dosłownie straszni! Za każdym razem kiedy gdzieś wychodziłam, czujność w kodzie pomarańczowym (czytelnicy „Agenta” Bradforda rozumieją)!

Więcej o samej wizycie we Wrexham, którą wspominam bardzo dobrze, jeśli nie wspaniale, napiszę kiedy indziej, w osobnym poście.

Tymczasem zapraszam do obejrzenia kilku zdjęć z lotu.
To właśnie ten samolot! Właściwie to jest mniejszy od mrówki!

Do zobaczenia!

Komentarze