Rozdział 1 Wyjec

                Siedzenia były niesamowicie niewygodne. Kreda skrzypiała po tablicy. W pierwszej ławce siedziała Rose. Wydawało się, że przysypia. Atmosfera prawie wakacyjna nie udzielała jej się. Nikt tego nie wiedział, ale tak naprawdę jej rodzice zostali zamordowani dokładnie 14 lat temu.
                -Rosalio! Obudź się natychmiast!- krzyknęła swym piskliwym głosem matematyczka.
                -Przepraszam, pani profesor!- treningi na refleks opłacały się nie tylko w walce z demonami.
                -Uważaj, bo to, co omawiamy bardzo ci się przyda w przyszłości!
                -Oczywiście, pani profesor!- przytaknęła Rose przymilnym głosem. Oczywiście była to całkowita bzdura, bo Rose była Łowcą. Nie jest im potrzebna matematyka.
                -Teraz pójdziesz do tab…
                Uratowana przez dzwonek.
                -Hej Rose!- wrzasnęli chłopcy i zaczęli udawać, że chrapią i zarechotali na cały korytarz.
                Ciekawe, czy nadal śmialiby się, gdyby to oni pół nocy ganiali za demonem, a później za karę drugie pół nocy biegali karne okrążenia. Dziewczyna zignorowała ich całkowicie.
                Jeszcze tylko jedna lekcja. Zajęcia plastyczne. Rose lubiła malować, ale tematy w szkole były beznadziejne. Nic nie przedstawiająca abstrakcja? Żart, a nie sztuka. Szkoda, że Mistrz karał ją za używanie magii w szkole.
                Dziewczyna weszła do klasy, zrzuciła plecak na ziemię i zabrała się za „Moje uczucia” jak to określił plastyk. Domalowała trzy kreski i zawołała nauczyciela.
                -To… To… To jest niesamowite!- wykrzyknął trzęsący się mężczyzna- Jesteś genialna! Dzwonię do muzeum! Możesz wracać do domu. Ja nie jestem w stanie nic więcej cię nauczyć. Po prostu geniusz- mówił jakby do siebie.
                -Do widzenia!- Łowczyni nie zamierzała protestować.
                Czarodziejka nie chciała jeszcze wracać do Mistrza. Postanowiła pokręcić się trochę po mieście.
Właśnie wyszła z budynku, kiedy bardziej wyczuła niż usłyszała zbliżające się kroki. Natychmiast się odwróciła.
Wyjec!
Wyciągnęła sztylet z buta, rzucając w tej samej chwili plecakiem w bestię. Demon oberwał. Wypluł z pyska zmiętą kartkę i uciekł cicho skomląc. Czarodziejka była zaskoczona. Zwierzęce demony zazwyczaj nie zachowują się w ten sposób. Są za głupie, żeby pisać i nigdy nie dostarczają wiadomości. Ktoś potężny musiał kierować tym stworzeniem.
Podeszła do kartki. Była cała mokra, ale ślina wyjców nie jest trująca jak to bywa w przypadku demonicznych zwierząt. Na papierze były napisane tylko trzy słowa:
„To nie koniec”
-Pff… Tyle to sama wiem, demonie.- powiedziała głośno, wiedząc że ktoś przekaże jej słowa.
Pomyślała, że Mistrz chciałby o tym wiedzieć, ale nie mogła przyznać się, że wyjec uciekł. Założyła plecak i ruszyła. Rozpoczęła Polowanie.



Rose biegła jako pies. Nie czekała zbyt długo z pogonią, ponieważ zapach wyjców ulatnia się szybciej nić zwykłych zwierząt. Zmieniła się w Bloodhounda, bo ta rasa ma bardzo czuły węch i nie męczy się zbyt szybko.
Po kilku minutach zapach stał się bardzo intensywny. Czarodziejka zwolniła. Trop był tu bardzo świeży, więc postać psa przestała być potrzebna.
Było popołudnie, jednak wiele uliczek było opuszczonych i ciemnych. Z jednej z nich dobiegł trzask puszki. Rose od razu odwróciła się w kierunku dźwięku. Zobaczyła minimalny ruch i błysk białych ślepi. Zaczęła powoli iść w ich kierunku.
Uliczka kończyła się ścianą, więc potwór był w pułapce. Dziewczyna podeszła kilka kroków i sylwetka demona stała się wyraźna.
Te potwory są podobne do wilków. Mają trochę masywniejszą budowę i nienaturalnie wielkie pyski, ale poza tym nie ma różnic. Ich specjalnością jest wycie, od którego pękają bębenki i wszystkie istoty tracą przytomność. Od niego też zostały nazwane.
Łowczyni rzuciła ognistą kulę w demona. Potem dwie kolejne. Potwór zaczął płonąć. Biegał w tę i powrotem skomląc. Dziewczyna była pewna, że wyjec nie rzuci się na nią, więc wyciągnęła składany łuk z plecaka i strzałę. Właśnie miała ją wypuścić, kiedy usłyszała odległe kilka kilometrów wycie. Zdziwiło ją to i zawahała się. W tej samej sekundzie płonący demon odpowiedział towarzyszowi. Zaczął wyć.

Broń wypadła dziewczynie z rąk. Chwyciła się za głowę i jęknęła z bólu. Rose upadał i straciła przytomność. 

Cześć!
Na wstępie przepraszam, że wczoraj nie było posta.
Miałam strasznie dużo roboty i nie zdążyłam przepisać tego rozdziału.
Jeśli dotarłeś do tej pory to zostaw komentarz, bo skoro chciało ci się przeczytać, to napisanie chociażby "Podobało mi się" lub "Nie podobało mi się" nie powinno sprawić ci problemu ;)
Komentarze bardzo motywują do dalszej pracy, więc im dłuższe tym lepsze.
Trzymajcie się do czwartku
Saphira 
PS.: Co sądzisz o tym wzorku przerywającym akcję?

Komentarze

  1. Podobało mi się :)

    Ale nie byłabym sobą, gdybym zostawiła po sobie tylko trzy słowa i emotkę.

    Nie myślałam, że Rose oprócz łapania demonów, uczy się w normalnej szkole, a po nocach łapie te bestie. Szkoda tylko, że tak łatwo dała się podejść temu wyjcowi i straciła przytomność.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak człowiek zmęczony, to i błędy popełnia xD
      Dziękuję za komentarz :)

      Usuń
  2. Super naprawdę godne polecenia ciekawe i tajemnicze

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze!
Każda, choćby najkrótsza, wiadomość daje ogromną motywację do pisania :)