Prolog: Demon

Ktoś zaczął krzyczeć. Rose odwróciła się do kierunku hałasu. Niczego nie zobaczyła. W tym mieście to normalne, więc postanowiła się nie przejmować. Pewnie znowu dzieciarnia robiła sobie żarty. Przez te głupie bachory ma coraz więcej problemów. Wyjce do nich ciągną.
Minęła północ. Lampy zgasły. Dziewczyna użyła Mocy.
W jej dłoni pojawił się malutki płomień. Nie parzył jej, ani nie oślepiał Dawał wystarczająco światła, żeby rozrzedzić ciemność.
Rose nikogo nie widziała, ale po Ziemi nie wędrują tylko widzialne stworzenia. Niektóre można zobaczyć dopiero, kiedy jest za późno.
Czarodziejka usłyszała lekkie kroki. Płomień w jej dłoni od razu zniknął. Zamieniła się w sowę i wzleciała na latarnię. Z początku myślała, że to zwykły bezpański pies. Nie… To wyjec. Czyli jednak to nie bachory wrzeszczały.
Rose wróciła do ludzkiej formy. Z latarni miała większe szanse. Nie żeby się bała. Takie stworzenia zabijała przed śniadaniem.
Dziewczyna lekko się zachwiała, ale szybko chwyciła zimny metal i odzyskała równowagę. Sięgnęła po łuk zawieszony na plecach. Jedna strzała w oko i wyjec był martwy. Szybko rozejrzała się po okolicy. Żadne światło nie mąciło ciemności. Dobrze, potwór zniknie do rana i nikt nawet nie zauważy.
Rose chwyciła rękami słup i ześlizgnęła się na ziemię. Wyciągnęła strzałę z truchła i schowała do oczyszczenia. Srebro z grotu piechotą nie chadza. Rozważyła ponowne użycie Mocy, ale szybko odrzuciła tą opcję. Mętne światło księżyca musi jej wystarczyć.
Jej cel mieszkał kilka domów dalej. Wyjątkowo inteligentny demon. Tropiła go od miesięcy. Wyciągnęła nową strzałę i lekko naciągnęła cięciwę. Cicho niczym kot przemknęła po przydomowych trawnikach. Była to biedna dzielnica, więc mieszkańcy nie zawracali sobie głów płotami. W najlepszym wypadku działki oddzielał półmetrowy murek.
Zatrzymała się przy numerze 78. Za pomocą prostego zaklęcia sprawdziła zabezpieczenia. Nic nie wyczuła. Czyżby demon myślał, że ją to zmyli?
Kilka słów Mocy i drzwi stały otworem. Wszędzie panowała cisza. Weszła do mieszkania. Drewniana podłoga lekko skrzypiała pod jej ciężarem.
Demon w ludzkiej jest niewykrywalny, ale Łowcy mają swoje sposoby. Rose sięgnęła lewą ręką do woreczka przytwierdzonego do paska. Ostrożnie wyciągnęła z niego szczyptę zmielonego srebra. Ludzie myślą, że srebro jest zabójcze dla wilkołaków, ale to nie prawda. Tylko demony nie mogą go dotykać.
Rose dmuchnęła i proszek w kilka sekund rozprzestrzenił się po całym domu. Nagle na piętrze usłyszała tłuczące się szkło i  trzask pchniętych z całej siły drzwi. Czarodziejka wbiegła do pomieszczenia obok, żeby mieć chwilę przewagi.
Demon zawył. Szukał sprawcy jego bólu. Prawie ludzka twarz była wykrzywiona nie tylko cierpieniem, ale i brzydotą prawdziwej postaci stworzenia. Przemieniał się. Ręce wyginały się nienaturalnie, nogi rosły do nieprawdopodobnej grubości. Blada, człowiecza skóra zaczynała czernieć.
Czarodziejka rzuciła kulę ognia. W odpowiedzi demon zaśmiał się makabrycznie.
-Głupie dziecko! Myślisz, że pokona mnie jedna śmieszna kuleczka?- wrzasnął.
Rose wypuściła strzałę i od razu sięgnęła po drugą. Celowała w głowę, ale potwór zrobił unik i oberwał w ramię. Krzyk utknął mu w gardle. Zaśmiał się, kiedy Rose puściła cięciwę i zniknął. Strzała utknęła w drewnianej ścianie domu.
-Cholera!- Rose była wściekła. Nie mogła uwierzyć w to, co właśnie się stało. Żaden demon nie może sam z siebie zniknąć. Chyba, że pomagałby mu czarodziej. Zdecydowanie coś było nie tak.

Wyrwała strzałę ze ściany i wybiegła na dwór. Nie zawracała sobie głowy zamykaniem drzwi. Musi iść zdać raport Mistrzowi. Razem wymyślą co robić dalej.


Siemka!
Na wstępie przepraszam za brak posta w zeszłym tygodniu. Czułam się nie najlepiej i postanowiłam odpuścić. Dopiero wczoraj miałam dość sił na zabranie się za tekst.
Co myślicie? Podoba wam się? Jak uważacie, kim jest Mistrz? I gdzie zniknął demon?
To był dopiero prolog, więc czekajcie na kolejne spotkania z Rose ;)

Komentarze

  1. Postanowiłam wpaść i zaznajomić się trochę z twoją twórczością.

    To opowiadanie zapowiada się na interesujące. Rose wydaje się być nieustraszoną dziewczyną, która nie boi się potworów i z każdym jest w stanie wygrać. Choć akurat ten jeden jej zwiał, ale jak już wiadomo sam nie był w stanie tego zrobić, więc ktoś mu pomagał. Tylko kto? No i kim jest Mistrz, któremu dziewczyna musi zdać relacje ze spotkania?

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miły komentarz :)
      Mistrza na razie nie planuję zbytnio przedstawiać, aczkolwiek jest/ będzie to ważna postać

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za wszystkie komentarze!
Każda, choćby najkrótsza, wiadomość daje ogromną motywację do pisania :)