Spotkanie z Oskarem
No dobra! Wiem! Znowu mnie nie było... Przepraszam, ok? Jest ok? Dobrze, cieszę się :D
Teraz: Cześć!
Zawsze chciałam napisać opowiadanie. Nigdy nie mogłam się zmusić. Teraz nadarzyła się okazja- zadanie domowe. Ale nie pisałam go głównie do szkoły: 60% dla siebie, reszta- szkoła.
Zobaczymy czy jeszcze ktoś do mnie wpada.
Mam nadzieję zobaczyć długie komentarze. Jeśli wam się podoba- ok, ale jeśli nie- macie mnie zjechać ja diabli, tylko z sensem. Proszę o krytykę- tylko konstruktywną. Miłej lektury ;)
Teraz: Cześć!
Zawsze chciałam napisać opowiadanie. Nigdy nie mogłam się zmusić. Teraz nadarzyła się okazja- zadanie domowe. Ale nie pisałam go głównie do szkoły: 60% dla siebie, reszta- szkoła.
Zobaczymy czy jeszcze ktoś do mnie wpada.
Mam nadzieję zobaczyć długie komentarze. Jeśli wam się podoba- ok, ale jeśli nie- macie mnie zjechać ja diabli, tylko z sensem. Proszę o krytykę- tylko konstruktywną. Miłej lektury ;)
Spotkanie z Oskarem
Weszłam na oddział onkologiczny.
Przeszłam korytarzem i trafiłam do świetlicy. Siedziało tam kilkoro dzieci, ale
moją uwagę przykuł mały chłopiec bez włosów. Obserwowałam go uważnie. Grał z
niebieskoskórą dziewczynką w warcaby. Podeszłam bliżej.
-Mogę popatrzeć?-
zapytałam.
-O.K.-
odpowiedział chłopiec.
Byli niesamowicie skupieni. Nie
chciałam im przeszkadzać, ale coś mnie przyciągało do tego chłopca.
-Jak macie
na imię?- spytałam, kiedy skończyli grę.
-Jestem
Peggy.
- Oskar. A
ty?
-Lily.
-Jesteś nową
wolontariuszką?
-Nie, ale
mój kuzyn ma operację i mam dość tego strasznego oczekiwania…
Pojawili się jacyś dorośli i
zawołali Peggy. Zostałam sama z Oskarem.
-Na co jest
chory? Twój kuzyn?- zapytał po chwili Oskar.
-Miał
wypadek. Potrącił go samochód- odpowiedziałam cicho.
-Na pewno
wszystko będzie dobrze, nie to co ja-powiedział gorzko chłopiec.
-Co ci
jest?- zainteresowałam się.
-Umieram.-odburknął.
Zatkało mnie.
-Jestem
zmęczony- dodał moment później wyraźnie niezadowolony moim milczeniem.
Wstał i chciał odejść, ale
ruszyłam za nim. Nie mogłam zrozumieć jak dziecko może mówić o tym tak łatwo.
-Oskar!
Zaczekaj. Co to znaczy, że umierasz?
-Jestem
chory, moja operacja się nie udała.
Znowu mnie zamurowało. Jak on
może z taką łatwością o tym rozmawiać i to jeszcze z kompletnie obcą osobą?
Chociaż pewnie łatwo się to mówi komuś, kogo prawdopodobnie już się nie spotka.
-Ile ty masz
lat, Oskar?
-30, a co?
-Nic. Tak
tylko pytam- odparłam lekko, ale na prawdę nic nie rozumiałam.
Szłam jeszcze kawałek za Oskarem.
Cały czas zastanawiałam się co to musi być za dzieciak, który mówi o śmierci z
takim niesmakiem, ale totalnie bez strachu, nie wspominając o tym, że (jak sam
twierdzi) ma 30 lat. Potem usiedliśmy na krzesłach i patrzyliśmy na park zimą.
Po chwili Oskar zaczął opowiadać mi o
cioci Róży i przeżywaniu jednego dnia jak 10 lat, o tym ile już przeżył i o
planach na przyszłość. Powiedział, że chce iść do pokoju, więc poszliśmy. Potem
zamilkł.
Nagle chłopiec przystanął. Odwrócił się i spojrzał na mnie
inteligentniej niż niejeden dorosły.
-Czy Pan Bóg
istnieje?- zapytał mnie całkowicie poważnie.
-Tak-nigdy
jeszcze nie byłam tak pewna tej odpowiedzi jak dziś.
-Myślisz, że
mnie odwiedzi?
-Nie wiem.
Jeśli bardzo mocno go poprosisz, to na pewno.
-Dziękuję-
na twarzy Oskara wymalował się spokój jakiego jeszcze nigdy nie widziałam u
dziecka.
Oskar odwrócił się i wszedł do pokoju, a ja stałam i gapiłam się w
zamknięte drzwi. Zachowanie tego dziecka nie mieściło mi się w głowie. Nie wiem
jaka siła mnie do niego przyciągnęła, ale zrozumiałam, że on przez 3 dni miał
intensywniejsze życie niż ja przez 10 lat. Wróciłam do reszty mojej rodziny z
nowym postanowieniem: „Codziennie żyć jakby miał to być mój ostatni dzień.”
Opowiadanie nie jest złe, chociaż jest nieco dołujące. Młody człowiek, który wie, że jego czas na ziemi się kończy i nic nie jest w stanie z tym zrobić, który czuje się tak jakby w trzy dni przeżył trzydzieści lat. A tam gdzie śmierć musi być także rozmowa o Bogu. To zrozumiałe. I tak dobrze, że mimo tych złych wiadomości ten młody człowiek wciąż wierzy, że po śmierci kogoś spotka po drugiej stronie.
OdpowiedzUsuńJak teraz czytam to opowiadanie, to wydaje mi się nieco wybrakowane. Generalnie było to spotkanie z Oskarem z "Oskar i Pani Róża" Schmitta, napisane typowo pod książkę.
UsuńZgadzam się z tobą, choć sama w Boga nie wierzę, to wiem, że umieranie jest z Nim łatwiejsze :)